....MÓJ GRZEŚ, MOJA BANDA, MÓJ TRANSFUZJON, MOJE LATAJĄCE PSY I KOTY, MOJE OCHAJO, MOJE ŻYCIE.

środa, stycznia 04, 2006

najgłupszy post na kuli ziemskiej

nie umiem wystartować z nowym postem. wiem, co chcę wystukać na klawiaturze, ale najzwyczajniej na świecie nie umiem napisać pierwszego zdania. tak jest zresztą z całą masą rzeczy, które planuję zrobić, a które też nie potrafią zadziałać...jak mogą skoro ja ciągle trzymam guzik "stop" lub "pauza". nie wiem czemu, ale czuję się taka nijaka, taka przeciętna, do tego nadmiar tłuszczu, tak pięknie wyeliminowany z części brzusznej mego ciała, znów się pojawia...

kurwa mać...dobrze czasem przeklnąć...kurwa mać po trzykroć...kurwa mać po dwa tysiące sześć razy...

To co, że nowy rok...wcale nie trzeba budzić się 1 stycznia z postanowieniami, przemyśleniami, planami, nowymi ideami...najważniejsze, żeby nie obudzić się 1 stycznia z wyrzutem sumienia, z kacem moralnym, że poprzedni rok był przegrany...
jak wykazują najnowsze badania przeprowadzane przez samą siebie, nóż wbity w moje plecy w poprzednim roku przez pewnych przebrzydłych chłopaków nadal ma się całkiem dobrze, z powolną tendencją do rdzewienia, czasem gnicia...no cóż - życie.
cholera nie wiem czy piszę to wszystko w dobrym momencie, bo mam dzisiaj znaczne tendencje w kierunku pesymizmu, ale może jak już się ponawydurniam na smutno, to będzie jeszcze miejsce na moje słoneczne myśli.
BO JA PO PROSTU CZUJĘ,ŻE CZAS PRZEPŁYWA MI PRZEZ PALCE CAŁKOWICIE BEZCZYNNIE od stypendiów po szorowanie podłóg, od garnków po prasowanie...
dobra...tak naprawdę, to lubię i moje pół etatu i to moje dorabianie do wieczora tu i tam...lubię prasować majtki i karmić od świtu po zmierzch Wydmucha...
O TEMPORA! O MORES! kobieto weź się w garść... zawsze taka będziesz...po co śpiewałaś "jaki jestem, każdy widzi"?

Matko Boska Częstochowska, że Wydmuch jeszcze ze mną nie zwariował!
z drugiej strony, skoro jeszcze nie zwariował, to już chyba nabył pełną na mnie odporność.

mam (jeszcze) 25 lat i jednak ciągle coś próbuję, a mianowicie od niedawna cierpliwy nauczyciel Wydmuch uczy mnie walić w bębny:) dzisiaj ćwiczyłam na "jesteś jaki jesteś" negatywu.
mam (jeszcze) 25 lat i trzeci miesiąc nie palę...nie palę dla siebie,dla Wydmucha,dla zdrowia, dla portfela i dla bąbla, o którego poczęciu coraz namiętniej myślę, na razie tylko myślę...

publikuję juz co napisalam...nie czytam,bo to najglupszy post na kuli ziemskiej.

"tak, ja mam w kieszeni Słońca dwa
rozgrzeję z Tobą cały świat"

10 Comments:

Anonymous Anonimowy said...

Pierwszy? ... w tym roku napewno :)

Wcale mi sie nie wydaje naglubszy, to takie Mini (Litle) Podsumowanie 2005 ucharakteryzowane nastrojem dzisiejeszego dnia.

A teraz 3.... 2....1... start, nowy rok, niech juz wystartuje w pelni. wcale nie trzeba robic postanowien na nowy rok... wogole nie trzeba robic postanowien... po prostu dzialac... i niech tak sie dzieje....

środa, stycznia 04, 2006 8:58:00 PM

 
Anonymous Anonimowy said...

drugi:

zapomnialem dopisac ze aga superancko gra na perce. gdyby cwiczyla codziennie to za rok gra tak dobrze jak ja po dziesieciu.. no to dzialaj.

środa, stycznia 04, 2006 9:00:00 PM

 
Anonymous Anonimowy said...

czesc!!!!
Jak leci? Stesknilem sie, no i wyobrazcie sobie ze z glowy
(!!!) przypomnialem sobie adres Agi bloga. Pewnie jeszcze zajrzę. A tymczasem idę kulać dropsy, bo dopiero co niedawno wróciłem z roboty. Pozdro dla wszystkich wydmoli.

środa, stycznia 04, 2006 9:54:00 PM

 
Blogger Przemion said...

Nowy Rok nie musi oznaczać od razu szeroko rozumianej rewolucji w życiu, a dodatkowo nic nie zmienia się z dnia na dzień, więc wszystko przed... TOBĄ, WAMI, NAMI!

:D

A co do urodzin, w tym roku (jak co roku!) mam 18ste urodziny, już nie mogę się doszczekać...., czyli byle do urodzin! :D

czwartek, stycznia 05, 2006 1:05:00 AM

 
Blogger Jadwinia said...

Chciałam zabrac głos w kwesti posanowień noworocznych otóż jak pan Krzysztof Piasecki znany polski satyryk zauważył, że istnieją dwa typy postanowień noworocznych... BEDE I NIE BEDE. np: Będe sie uczył angielskiego i adekwatnie nie będe np pił. Życzenia i postanowienia takowe nie maja najmniejszej szansy powodzenia więc proponuje sie aby je zamienić. Tak wiec nie bede "uczył sie angielskiego" bede "pił"i już mamy cichą głowe i czyste sumienie z wypełnionych postanowień noworocznych... to raz

czwartek, stycznia 05, 2006 7:51:00 AM

 
Blogger Jadwinia said...

Dwa... w kwesti przepływającego życia między palcami... czyż całe życie nie jest traceniem czasu, dla siebie, dla ukochanych osób, dla domu, zwierząt, pracy, na sen... pół biedy jeśli tracimy go dla ukochanych osób jeśli robimy to z sercem i w przekonaniu ze dajemy z siebie to co najlepsze... Gorzej jeśli wegetujemy czekając nie wiadomo na co i na kogo...chodzi o to aby iśc przez życie z podniesioną głowa, robiąc to co do nas nalezy wywiązując sie z danych obietnic i swoich obowiązków... nasze serce bijąc odmierza czas do naszej śmierci, żyjemy więc pomiedzy jednym a drugim udeżeniem tego naszego serducha po co wiec przyśpieszać jego bicie martwiąc sie o taki szczegół jak czas??? skoro jak wszyscy twierdzimy nie dla siebie ale dla innych. OLe!!!

czwartek, stycznia 05, 2006 7:57:00 AM

 
Blogger Agnisia said...

Nie pierwsza, ale może i nie ostatnia :)

Przystępuję do komentowania: po pierwsze wydaje mi się Aguśku, że pewien przebrzydły temat mimo tego, że wciąż pewnie bolesny, ale powinien odejść powoli w zapomnienie tak aby ten rdzewiejąco-gnijący nóż można było już wyciągnąć z tych obolałych od szorowania, prasowania i karmienia Wydmisia pleców. Co się stało to się nie odstanie i szkoda życia na rozdrapywanie starych ran. Po drugie nauka gry na perce. Bardzo dobrze! Przynajmniej masz nowy cel, który może przynieść wiele radości i satysfakcji zarówno Tobie jak i dumnemu gałżonkowi :) Po trzecie poczucie przepływającego przez palce czasu. Chyba każdy tak czasem ma, ale to przechodzi. Na szczęście! Po czwarte planowanie małego wydmolowego bąbla. Pojawienie się na świecie dziecka to wydarzenie bardzo znaczące w życiu, ale o tym doskonale wiesz. Wystarczy mi tylko życzyć powodzenia w realizacji tego co wspólnie zaplanujecie. I nie jest ważne czy będzie to w tym roku, w przyszłym czy za 3 lata. Ważne jest to, żeby ten bąbel był chciany i otoczony rodzinnym ciepłem i miłością, ale tego chyba mu nie zabraknie :)
Ogólnie cieszmy się tym nowym rokiem i czekajmy cierpliwie co nam przyniesie. Powodzenia!
AVE!

czwartek, stycznia 05, 2006 12:59:00 PM

 
Blogger Agnisia said...

Jeszcze jedno!
Do tego od osiemnastych urodzin! Jak ja teraz wyglądam przed wszystkimi? Teraz dopiero się przyznajesz co do wieku? :D Na szczęście prokurator chyba mi odpuścił :D

czwartek, stycznia 05, 2006 1:02:00 PM

 
Anonymous Anonimowy said...

Boże przeraziłam sie jak tu weszłam... dawno mnie tu nie było wiec chciałam jedynie spojrzec co tam słychac.. a tu komentarze jak wypracowania...takie długie w sensie:) jestem w mojej cudnej pracy i pisze z mojego cudnego kompa ktory stoi na moim własnym biureczku. jest fajnie w tym nowym roczku... jak na razie, dopóki nie zacznie dzwonic sto telefonow ... o juz dzwoni akurat moj wiec odbieram paaaa.

piątek, stycznia 13, 2006 1:24:00 PM

 
Anonymous Anonimowy said...

Ja mam 45 (zdecydowanie skończone) i też bezsensowny rok (lata?) za sobą. Też dostałem (może raczej po łbie, niż w plecy) i też spędziłem Sylwestra w dołku, a post całkiem ładny. Jak nie wierzysz, to zaglądnij na niektóre na mylogu (prywatnie dam adresy).

sobota, stycznia 14, 2006 3:51:00 PM

 

Prześlij komentarz

<< Home