....MÓJ GRZEŚ, MOJA BANDA, MÓJ TRANSFUZJON, MOJE LATAJĄCE PSY I KOTY, MOJE OCHAJO, MOJE ŻYCIE.

niedziela, września 16, 2012

ciekawe czy ktoś to będzie czytał?

piątek, kwietnia 04, 2008

na smyczy

























jak widać jestem na smyczy!
uczę się nie spuszczać ze smyczy,bo zaczynam się starzeć i porządnieć!
to wystarczy po prawie pół roku milczenia:)

Posted by Picasa

sobota, listopada 17, 2007

baba Aga

jak dobrze, że Cię nie lubię!
very much mi to w końcu pasuje
strasznie mnie wkurwiałeś tym cięciem mnie na kawałki
i że Ty właśnie strasznie psychicznie rozpieprzałeś niepotrzebnie mój żołądek
to mnie to tym bardziej drażni
jestem baba Aga i ze mną już nie ma przyjemności
dobrze się od tego uwolnić

i TOOLa bez Ciebie słuchać to przyjemność

wtorek, sierpnia 14, 2007

dreaming of that face again

Znów sanatorium duszy. Od niedzieli burza, zawierucha, krew jakby nie moja w żyłach, zainfekowanie wirusem już przecież nie obcym mojemu organizmowi. A jednak nadal brak przeciwciał.
COMA: na pewno czułeś kiedyś wielki strach, że oto mija twój najlepszy czas.


To chyba najgorsze zdanie, jakie mnie doskonale określa.

PEARL JAM mnie wyzwolił. TOOL znów wolności pozbawił.

So good to see you. I've missed you so much. So glad it's over. I've missed you so much.
Came out to watch you play. Why are you running away?


Żałuję, nie żałuję, żałuję, nie żałuję. W kółko to samo od niedzieli. Dreaming of that face again. Nie można mieć wszystkiego. Nie zagrali THIRD EYE. Było za krótko. Ale to się przecież wydarzyło. So good to see you once again. I thought that you were hiding from me. Tak czy inaczej trzecie oko tkwi we mnie.

I jeszcze jedno pytanie: who are you to wave your finger? THE POT też się nie doczekałam, ale przecież I opened my eye and there where you!

I tylko błagam o łaskę trwania.

środa, czerwca 06, 2007

czasem

Czasem w ciągu 24 godzin cały świat potrafi się przewartościować, zmienić i ponownie wrócić w to samo miejsce. Aczkolwiek trochę jednak zmieniony. Wydmuszka, nie daj się zwariować chorobom psychicznym.

niedziela, czerwca 03, 2007

pani

Jest obrzydliwie ciemna niedziela. Całkowicie mnie to wali. Weekend się kończy, ale kończy się cudowny weekend. Koncert Placebo zainaugurował wspaniałe muzyczne lato. 13 czerwca Pearl Jam. 18 czerwca kierunek Holandia. A ja się dzisiaj w końcu wyspałam jak człowiek. Ponadto okazało się, że jestem wspaniała, pomijając, że piękna...co nie oznacza, że młoda...coraz częściej mówi się do mnie "Pani". Na szczęście jednak tak samo durna. Pracy nadal w cholerę, ale zdziwiłoby mnie, gdyby jej w cholerę nie było. Dzisiaj jednak jestem Jurek Killer i mam wszystko w dupie.

wtorek, maja 29, 2007

Dosłownie

Jestem cholernie zmęczona!
Ale nie wyśpię się dziś!
Jutro też nie!
Na ustach nowa opryszczka!
Słuchał Bjork, a Teletubiś jest ponoć gejem!
Dlatego pewnie Domiś mówi:
dałam Mamusiowi.
Muszę pobazgrolić.
R=G do N.
R=G nawet w D.
Cyferkowe moje łatwe łamigłówki.
Już od dawna śpię na różańcu, żeby mieć dużo siły.
Mam nowe czerwone i zielone okulary.
Jeszcze tylko różowych mi brak.
Czekam na stolarza, który regały po sam sufit zrobi.
A ja je książkami zapełnię.
W piątek PLACEBO live.
W sobotę pierwsza próba nowego Grześkowego bandu.
Gwiazdorską to będzie obsada. Niemalże jak z filmu.
Dosłownie.
Tylko Jezus nie zagra na basie.
Dosłownie.
Ale będzie Dusza.
Po trzykroć dosłownie.
Jest 21:09.
Loguję się zatem.
Przytulam kalkulator i liczę dalej.
Liczę co?
Czy liczę na co?

niedziela, marca 18, 2007

wyrzygać ze złości

Ile się ponawyrabiało? Ile nerwów zżarło mi dnie i noce? Ile koszul, koszulek i innych części wydmuchów garderoby czeka w kolejce do żelazka? A od wczorajszego wieczora już czwarte pranie zasuwa w pralce. Jak długo sypialnia ma jeszcze czekać na remont? Rodziny od 3 lutego nie widziałam. Na studiach trzy zjazdy odbyły się przy mojej nieobecności. Dom marzy o porządkach. Moja głowa na sanatorium...a roboty końca nie widać...nie widać...nie widać…Co to moja Pałka zaproponowała? Że mam o zasięgu chronologiczny i terytorialnym spierdolonej roboty napisać? Słońce, ale co mi to da? Tak. Upuści żółci, która się nazbierała, ale chyba nie mam odwagi. Chyba wolę się jednak Wam wygadać, niż w niecenzuralnych rzygowinach się tu wypowiadać.Ogrom mojej roboty został w piątek skontrolowany przez ekYpę z samej stolYcy i jestem fucking amazing. W nagrodę chciałabym tylko jeden krótki wolny dzień, a mam niedzielę, którą i tak spędzam nad papierami. Ja się wcale nie użalam, bo ta praca daje mi dużą satysfakcję...taką dla mnie samej...bo z tytułem magistra można na tyle mało zarabiać, żeby przez 3 lata czyjeś kible sprzątać! To jeden z kilku powodów, dla których doceniam ten zapierdol. Niech teraz inni zaczynają od zera. I hope, że mam to już za sobą.Teraz słucham „days before you came” placebo. Koncertowe lato dużo mi wynagrodzi. I w końcu ustalony termin odwiedzin u fucking lazy Holendra:) Jedziemy z Szendzielorzami. Z radości zapalę pamiętne K2. Pierwszy i ostatni raz to radosne zioło rozbawiło mnie chyba 3 maja 2005. Do tego czasu jeszcze dużo się wydarzy. W czwartek Pink Freud w Cogitaturze, w sobotę musowo najpierw idę na UŚ, potem jedziemy do Radlina, święta w górach, wiosna i Ochajo znów otworzy podwórkowe balangi. Każdy dzień przynosi zmiany, ale na szczęście pewne rzeczy się nie zmienią, pewni przyjaciele nigdy nie wyruchają i zawsze można im się wyrzygać ze złości i bezradności, a rozpromienić radością.

środa, stycznia 17, 2007

Grzesiek mnie woła,więc idę...

Znów muszę tego biednego bloga defibrylować, bo nagle mu zanikło krążenie literek, dostał kołatania przecinków oraz częstoskurczu komorowego bez tętna...i oby oby po tak nikłej dawce mowy pisanej cały mięsień sercowy został choć cząstkowo zdepolaryzowany i powrócił do prawidłowej czynności elektrycznej.

A ja...
Jestem stara i to jest fakt.
Jestem całkiem młoda i to też jest fakt.
Jestem głupia i to jest fakt.
Jestem całkiem mądra i to też jest fakt.
Bo ja jestem wszystko mający Okrąglak, jaki to przydomek artystyczny otrzymałam w dobrodziejstwie od mojego Wydmisia.

A czas zasuwa do przodu i na pewno nie stoi w miejscu. I dobre tego i złe są strony,fakt?Fakt!
Cholera,siedzę przed tym monitorem i myślę.Że co robię?Tak...myślę,że:
- lubię taką zimę
- jeszcze dwa zjazdy na UŚ i kończę pierwszy semestr podyplomówki
- pójdę zaraz na górę i chyba jeszcze jedną kawę sobie zainputuję
- zrobię już memo na angielski, bo Jadzia też się właśnie uczy
- kocham zdrowy, śląski sen
- Lucyfer znów znalazł sobie ciepłe miejsce do spania
- Lucyferowi goją się rany kłute i drapane na głowie
- koncert let the boy decide odwołany i nie wiem czemu
- dostałam dzisiaj esesmana od Planuli i musimy się spotkać
- w lutym stracę w pracy bardzo dużo włosów
- Grzesiek musi mi włosy zafarbować
- ciekawe kiedy Ziemowit obetnie włosy
- chciałabym już wiedzieć kto zagra na offie
- chciałabym już wiedzieć kto zagra na openerze
- chciałabym już być na offie
- chciałabym już być na openerze
- I AM X zagra w tym roku w Polsce
- będę malowała sypialnię na bordo
- Marszałek ma rękę w egipcie
- Siemion coś wspominał o jakimś festiwalu w NL
- już 17 stycznia 2007
- będę miała wyjątkowe wakacje
- znów się tu wszyscy niebawem zjedziecie
- ubierzemy znów czarne, falbaniaste
- Grzesiek mnie woła,więc idę

czwartek, grudnia 07, 2006

lepiej nikim...

I'm nobody! Who are you?
Emily Dickinson

Jestem Nikim! A kim ty jesteś?
Czy także - jesteś - Nikim?
A więc dwoje nas? Nic nie mów,
Bo ogłoszą to - z krzykiem!
Być kimś - jakie to żałosne!
Imienia swego nie pragnę -
Jak żaba - w czerwcu życia - głosić
Przed zachwyconym bagnem!
[nap. 1861, odn. 1891; tł. Ludmiła Marjańska]

* * * * *
Ja jestem nikt! Kto jesteś ty?
Czyś także nikt? Co za spotkanie!
Jest więc nas dwoje, ale milcz:
Skazano by nas na wygnanie!
Jakie to smutne: zostać kimś!
Wciąż na widoku: żaba śliska,
Co swoje imię cały dzień
Skrzeczy, by znały ją bagniska!
[tł. Artur Międzyrzecki]
* * * * *
Jestem Nikim! A ty?
Czy jesteś - Nikim - Też?
Zatem jest nas aż dwoje?
Pst! Rozejdzie się - wiesz!
Jak monotonnie jest - być Kimś -
Popisującą się Żabą -
Kumkać swe imię - cały Czerwiec -
Stojącym w podziwie Stawom!
[tł. Stanisław Barańczak]
* * * * *
I'm nobody who are you
Are you nobody too?
Than there is a pair of us
Don't tell they advartise you know
I'm nobody who are you
Are you nobody too?
Jestem nikim a ty kim
Czy ty także jesteś nikim
To znaczy byłaby z nas para
I to by się rozniosło zaraz więc milcz
I'm nobody...
Jak ponuro stać się kimś
Żaba co publicznie
Skrzeczy w czerwcu chce się żyć
Bagnu zebranemu licznie
I'm nobody
[tł. Maciej Maleńczuk]
* * * * *
Jam nikt! A ty ktoś, bracie, jest?
Możeś ty nikim też?
Aż dwoje nas, więc cicho bądź,
bo nas wygonią stąd.
Jak nudno być kimś, prawda?
Jak niedyskretnie żabim
oznajmiać swe miano skrzekiem
podziwiającym bagnom.
[tł. Kazimiera Iłłakowiczówna]

środa, listopada 22, 2006

mgr. a czarne chmury nad Śląskiem

Okazało się jednak, że pustka kulturalna, o której była mowa poniżej, bardzo szybko się zapełniła, mimo przypuszczeń, iż totalny brak funduszy = byle do wypłaty, zrujnuje mi tydzień nadziei na słodki przelewik. Nic podobnego. Miłościwie bowiem panujący wiceprzewodniczący pewnej wyższej szkoły sprezentował kwesturze pewnej wyższej szkoły dziewicze, wejściem nie skażone wejściówki na koncert Renaty Przemyk. Z pustego więc worka, grzebać nie musiałam. Co więcej ten wtorek wypełnił się nie tylko wydarzeniem kulturalnym, ale również naukowym na skalę astralną i międzypokoleniową. Niemożliwe stało się możliwe. Umysł, który przez blisko dwa i pół roku bronił się przed zdobyciem tytułu magistra wydziału nauk spokojnych (patrz: sporadycznych), na kierunku histeria, specjalności " zrobię Ci z dupy jesień średniowiecza" - ZDOBYŁ W KOŃCU UPRAGNIONY PRZEZ NARODY TYTUŁ NAUKOWY MGR.
Kop w chudą Pałkowską dupę i po sprawie. Przy okazji kłanianie się załodze WNSu, która przez 5 lat tłukła nam wiedzę historyczną do łbów, było dodatkową atrakcją dla mego serca (poza widokiem spoconego pedofila, dr K.).

Tymczasem jednak nad Śląskiem znów czarne chmury, smutne oczy i myśli pełne nadziei.

Niech spoczywają w spokoju. Niech stanie się cud. Niech czas uleczy rany.

Bajzel musi poczekać na lepszy czas. Pozostaje słuchanie płyty, nota bene boskiej!

czwartek, listopada 16, 2006

w kulturalnej pustce

Pewnie, że nie chcę jeszcze umierać. Wolę się starzeć, niż umierać. Mogę być starym Gandalfem i chodzić z długą brodą, byleby tylko jak najdłużej żyć. Myśląc o życiu, ta kawa cudownie smaczniej smakuje, ciepło tego pokoju koi cieplej, nowa Dąbrowska znów sprawia, że włosy stają na całym ciele, krzesło się w kolanach ugina, drży podłoga i stępuje duch święty. W życiu są dobre i złe godziny, niektóre aż tak złe, że nie chce się żyć. Potem żałuje się, że się już nie chciało tu być. Ale takich godzin nie miałam już naprawdę od długo dawna. Od tak długo dawna, że życiem jakby od nowa się zachwyciłam. Może dlatego, że staram się, aby było ono w moich rękach, mocno wspierane przez Fundację Swojego Osobistego Dobrego Myślenia Made by Myself. Każdego dnia można być o mały pierwiastek lepszym niż poprzedniego. Postanawiać coś i to robić. Lepszym pod różnymi względami, kategoriami, doświadczeniami, zagajnikami, górami i lasami.

Pieniądze na koncertowania skończyły się i w końcu spokojny wieczór w domu. Chciałabym każdy z tych październikowo - listopadowych koncertów zrecenzować, ale było tego sporo, a ciężkości gatunkowej mógłby ten post nie zdzierżyć. Może jedynie wspomnę, że Ścianka dała strasznej dupy, naprawdę potężnej dupy. Wyprawę do Fraktala reanimował jedynie support SenSorry.
Ścianka więc, to mój numer jeden na liście najgorszych koncertów tego roku. Duże plusy natomiast dla: Lao Che, Mitch&Mitch i Cracow Klezmer Band.

Na studiach jest rewelacyjnie i to jest moja cała tablica pierwiastków mendejewa do przodu w rozwoju własnej osobowości. Jestem znów tak zafascynowana tym, że mam jutro i w sobotę zajęcia, że chce mi się dobrej herbaty i świeżego chleba z pomidorem. Idę jeść.

Żyjąc do 24 dnia listopada w kulturalnej pustce ( totalny brak funduszy = byle do wypłaty), wypełniam czas całym tygodniem dobrych myśli. 24 w Rialto Jacek Lachowicz, a 25 w Bytomiu Ania Dąbrowska. I tak co chwile coś się znajdzie. Te koncerty to jakiś worek bez dna! Kurcze, jednak sobie przypomniałam, że do 19 listopada w GCKu World Press Photo, chyba muszę więc coś z pustego worka wygrzebać:)bywa...

Wiem,że jestem jedną z tych,co nie boją się żyć...