....MÓJ GRZEŚ, MOJA BANDA, MÓJ TRANSFUZJON, MOJE LATAJĄCE PSY I KOTY, MOJE OCHAJO, MOJE ŻYCIE.

czwartek, listopada 16, 2006

w kulturalnej pustce

Pewnie, że nie chcę jeszcze umierać. Wolę się starzeć, niż umierać. Mogę być starym Gandalfem i chodzić z długą brodą, byleby tylko jak najdłużej żyć. Myśląc o życiu, ta kawa cudownie smaczniej smakuje, ciepło tego pokoju koi cieplej, nowa Dąbrowska znów sprawia, że włosy stają na całym ciele, krzesło się w kolanach ugina, drży podłoga i stępuje duch święty. W życiu są dobre i złe godziny, niektóre aż tak złe, że nie chce się żyć. Potem żałuje się, że się już nie chciało tu być. Ale takich godzin nie miałam już naprawdę od długo dawna. Od tak długo dawna, że życiem jakby od nowa się zachwyciłam. Może dlatego, że staram się, aby było ono w moich rękach, mocno wspierane przez Fundację Swojego Osobistego Dobrego Myślenia Made by Myself. Każdego dnia można być o mały pierwiastek lepszym niż poprzedniego. Postanawiać coś i to robić. Lepszym pod różnymi względami, kategoriami, doświadczeniami, zagajnikami, górami i lasami.

Pieniądze na koncertowania skończyły się i w końcu spokojny wieczór w domu. Chciałabym każdy z tych październikowo - listopadowych koncertów zrecenzować, ale było tego sporo, a ciężkości gatunkowej mógłby ten post nie zdzierżyć. Może jedynie wspomnę, że Ścianka dała strasznej dupy, naprawdę potężnej dupy. Wyprawę do Fraktala reanimował jedynie support SenSorry.
Ścianka więc, to mój numer jeden na liście najgorszych koncertów tego roku. Duże plusy natomiast dla: Lao Che, Mitch&Mitch i Cracow Klezmer Band.

Na studiach jest rewelacyjnie i to jest moja cała tablica pierwiastków mendejewa do przodu w rozwoju własnej osobowości. Jestem znów tak zafascynowana tym, że mam jutro i w sobotę zajęcia, że chce mi się dobrej herbaty i świeżego chleba z pomidorem. Idę jeść.

Żyjąc do 24 dnia listopada w kulturalnej pustce ( totalny brak funduszy = byle do wypłaty), wypełniam czas całym tygodniem dobrych myśli. 24 w Rialto Jacek Lachowicz, a 25 w Bytomiu Ania Dąbrowska. I tak co chwile coś się znajdzie. Te koncerty to jakiś worek bez dna! Kurcze, jednak sobie przypomniałam, że do 19 listopada w GCKu World Press Photo, chyba muszę więc coś z pustego worka wygrzebać:)bywa...

Wiem,że jestem jedną z tych,co nie boją się żyć...

2 Comments:

Anonymous Anonimowy said...

a po ostatnich doswiadczeniach, moge powiedziec tym, ktorzy myslą, że nic nie dzieje się w świecie kulturalnym katowic i okolic, że są w wielkim błędzie. my odkrywamy to conajmniej raz w tygodniu. niezwykłe koncerty, kabarety itp.

bardzo polecamy, to naprawde cikawe doświadczenia kulturalne :)

a post jak zawsze - dla mnie zajebsity :)

czwartek, listopada 16, 2006 9:16:00 PM

 
Blogger Agnisia said...

A ja na koncertach tych nie byłam więc się nie wypowiem bo nie wiem kto dał dupy małej a nawet dużej, a kto był dobry. Jednak wydaje mi się troszkę przesadzone stwierdzenie o kulturalnej pustce. Nie jest tak źle i zawsze można sobie coś znaleźć.
Jeżeli chodzi o studia to serdecznie gratuluję, że odnajdujesz tam siebie i nie masz poczucia straconych pieniędzy czy czasu. Bo to jest bardzo ważne - robić to co się lubi.
Stawanie się lepszym każdego dnia to jest wyzwanie. Zgodzę się z tym, że w życiu są lepsze i gorsze godziny, że czasem są tak bardzo gorsze, że gorzej już się wydaje być nie może, ale może... Zawsze może być gorzej tak samo jak zawsze może być lepiej. I to właśnie zależy od nas samych. W każdym ciemnym tunelu trzeba dostrzec światełko, w każdym złym dniu pozytywny element. A skoro już jest to dlaczego nie może być go więcej tak by było dobrze, jeszcze lepiej i najlepiej? Ja też nie boję się żyć i dlatego wiem z jak wielu malutkich elementów składa się życie i jak wiele zalezy w nim ode mnie. W końcu życie to wielki skarb tylko trzeba nauczyć się wyciągać z niego najcenniejsze klejnoty. AVE!

czwartek, listopada 30, 2006 5:37:00 PM

 

Prześlij komentarz

<< Home