jestem X jestem off
No i niepewność stała się pewnością.Zakopane okazało się miejscem naszego urlopowego wypoczynku.Poznaliśmy cudownych ludzi w postaci rodziny Woźniaków.Mieszkaliśmy w pięknym domu z wyjątkowym feelingiem.Bawiły nas szalone dzieci.Otaczały Tatry i tyle się nachodziliśmy,że aż się Wydmuchowi buty rozeszły.Wszystko było perfekcyjne.Smak gorącej czekolady najcudowniejszy na całym świecie.Dwu i półgodzinne partie szachów fascynujące i szkoda tylko,że już trzeba było pakować plecaki i wracać.Dopiero w piątek,kiedy wylądowaliśmy na Kąpielisku Słupna w Mysłowicach,otarłam łzy!Chyba trudno to wszystko pozbierać do kupy.Nie wiem jak w pigułce opisać off festiwal?!Jeżeli nic się monstrualnego nie wydarzy się do końca 2006 roku,to uznaję Artura Rojka za osobę,która najbardziej mi zaimponowała w upływających 365 dniach.Organizacja perfekcyjna.2 sceny i nic nie miało prawa nas ominąć.Kończymy koncert na jednej scenie,przechodzimy pod drugą,a tam już zaczyna się występ kolejnej gwiazdy.Chodzimy tak sobie i chodzimy i nie kopiemy w sterty pustych plastikowych kubków po piwie.Browar pijemy tylko w wyznaczonym ogrodzie.Ludzie na poziomie.Brak chamstwa.Wyższa półka pod każdym względem.Trójkowy akcent w postaci prowadzących:Stelmacha i Kostrzewy, jednak przede wszystkim celująca nota w doborze występujących na offie artystów. Dzień pierwszy Wydmuchy zaczynają od spóźnienia na koncert Kanału Audytywnego.Jesteśmy na dwóch ostatnich kawałkach,a szkoda,bo tym samym zespół pozostawia niedosyt.Ale już skupiamy uwagę na Silver Rocket - piękny Makowiecki,gościnnie Dąbrowska i znów stają nam włosy na całym ciele,jak na dziesięcioleciu Myslovitz.Biorę jej autograf,właściwie nie wiem czemu,ale to takie nawet fajne.Hurt nie rzucił na kolana,chociaż ludzie ochoczo się bawili.No może piosenka o Romku Giertychu "jesteś mały,mały,mały,mały..." zastąpiła brak załogi g. Cracow Klezmer Band tak zainteresował,że już słucham sobie elegancko ich płytki. Myślę, że trochę za wczesna pora na CKB. Noc byłaby takim dodatkowym smaczkiem występu. Zamiast the car is on fire bardziej ciekawią mnie przygotowania do występu Marysi Peszek,pcham się zresztą jak najbliżej sceny.Występ znakomity,zespół fantastyczny,Marysia jednorazowa i dynamiczna.Pierwszy zagraniczny gość,Bang Gang nie zachwyca,w przeciwieństwie do koncertu Lenny Valentino. Okazja jedyna i niepowtarzalna,żeby zobaczyć nieistniejący już zespół na scenie,który reaktywował się specially for off festiwal.Atmosfera była magiczna,czas rozpływał się w mijających dzwiękach.Czekajcie,puszczę sobie Valentino...bardzo lubię "chłopca z plasteliny"...no kurcze,to był bardzo dobry koncert,który właściwie zamknął dla nas pierwszy dzień,bo Skalpela zaliczyliśmy 2 kawałki,a Banco de Gaia już spędziliśmy w drodze powrotnej.Dzień drugi planujemy zacząć od Apteki i to jest zajebisty początek.Kultowa psychodela z mięsistymi tekstami,punkowy lider,za krótko jednak,brakuje bisów.Lecimy na Lachowicza,muzyka Ścianki,dzień wcześniej grającego w Lennym Valentino,teraz w osobistym projekcie.Zajebisty facet z głową pełną pomysłów.John Porter niestety przelatuje mi przez uszy bez echa.Najlepiej wspominam go z czasów gdy śpiewał Cohena.Po dwóch kawałkach chyba poszliśmy jeść i do piwopoju. Nawet nie wiem co później zagrał,więc koncertu nie oceniam.Bardziej chyba podniecamy się,że zobaczymy zaraz na drugiej scenie Mitch&Mitch. Alternatywne,showmańskie country dalekie od cowboya z amerykańskiego westernu,hehe:)Zespół tworzą Mitch,Mitch,Serious Mitch,Mrs Mitch,Big Boned Mitch.Na koncercie mówili tylko i wyłącznie po amerykańsku,a my byliśmy fucking lazy Germans.Przy Mitchach tupiesz fucking nóżką i trzepiesz fucking grzywką z miłą fucking chęcią.Naprawdę fucking dobrze się bawisz. Co było dalej?acha, Strachy na Lachy i T.Love ? brak zainteresowania ze strony mojej osoby,nudy.Lecimy dalej.Z Pustkami i owszem sobie pośpiewałam,koncert sympatyczny,ale nie rzucił na kolana tak jak Lech Janerka - bardzo dobry basista,postać legendarna, ponadczasowa, alternatywna jak najbardziej. Po Janerce myślałam,że pozostaje mi już tylko czekanie na IamX,że nic mnie nie zaskoczy.Grubo się myliłam.Sofa Surfers zadowoliło mnie pod każdym względem.Przy pierwszych dźwiękach spojrzałam na Grześka i tylko porozumiewawczo kiwnęliśmy głowami. To było to!Ekspresja pełna mocnych brzmień,transowych gitar,wokalu soulowego i moim zdaniem bliskiego Tricky'emu.Wokalista rozbudzał publiczność i jako jedyny zszedł do nas ze sceny.Podaliśmy sobie dłonie.To było takie jakieś zaczarowane,niezapomnanie.Tak jakby dotknąć muzykę.Nie wiem jak to opisać.Sofa tak mnie zaskoczyła,że IamX nie był dla mnie aż takim orgazmem muzycznym,jakiego się spodziewałam.Zobaczyłam Chrisa Cornera i podnieciłam się owszem.Robił jakiś narkotyczny show.Podejrzewam,że nieźle grzeje,ale może za sprawą Grześka dostrzeglam pewne poważne wady koncertu,których nie zauważyłam,pewnie za sprawą samego Chrisa.Zaczęli od the alternative i pierwszy raz podskoczyłam z pisko-krzykiem,bo przecież na to czekałam.Pisząc te słowa słucham właśnie tego kawałka.Kuźwa,no jestem taka skołowana!Nie wiem jak opisać to,że też jestem X.Tak jak mówił Chris w wywiadzie dla wyborczej:"X to litera pełna wrażeń.Dla mnie reprezentuje wiele zjawisk,to zmienia się zależnie od nastroju.X to pasja,samo jądro.To seks,religia,sztuka.To wszystko i nic." Było nightlife,the negative sex,bring me back a dog,spit it out,president,kiss and swallow,you stick it in me,skin vision,missile,genialny finisz,chyba taki,jakiego się spodziewałam - after every party I die.Nie mogę tego koncertu ocenić jednak źle chociaż poważnie się waham ze względu na plejbekowe zagranie co niektórych!Chris Corner to alternatywa z krwi i kości,zaćpana czy nie zaćpana.Nota bene Marcin Babko też przypalał na Sofa Surfers!"Potem będzie opisywał,jaka to była psychodela" skomentował Grzesiek.Zresztą kogo ja porównuję!!!!????Off festival jeszcze długo pozostanie w mojej pamięci i długo bym jeszcze pisała o tym wielkim wydarzeniu muzycznym. Nawet Owsiak wywyższa Offa nad Jarocinem!Za rok znów spotka się alternatywna śmietanka w jednym miejscu.Tymczasem kapela ze wsi warszawa koncertuje we wrześniu w Łodzi,Sanoku i Sandomierzu.Sandomierz to piękne miasto;)