back to reality nie jest taki zły
...właściwie nie wiem, czy mogę pisać o tym,że mieliśmy wakacje???czy trzydniowy pobyt gdzieś,a w naszym wypadku w Gdańsku, można nazwać wakacjami??? to już sprawa poważnej dyskusji! może zajmą się tym zagadnieniem kiedyś w stolicy na wiejskiej...
może jesteśmy cianiarzami, mięczakami, a może po prostu wyczerpał nam się limit tolerancji
na miliardy kropli deszczu, jaka spadła na nas i nasz namiot w Gdańsku...na tle tych ulew morze wypadało nadzwyczaj spokojnie!!! kiedy w piątek rano wychyliłam głowę z namiotu i od razu przywitał mnie przymusowy prysznic, kiedy założyłam mokre buty, a jedne jedyne skarpetki nie nadawały się już do noszenia, popatrzylismy na siebie i w ciągu 15 minut byliśmy gotowi do powrotu...i naprawdę nic się nie liczyło, bo wiedzieliśmy,że spędzimy miły, spokojny, suchy i ciepły weekend w domu, oddając się słodkiemu lenistwu!!!
...z parasolem i aparatem fotograflicznym zobaczyliśmy przez trzy dni dużo ciekawego, ładnego, interesującego w Trójmieście i wróciliśmy piĘknie bladzi:)
Sunia zwariowała ze szczęścia i uwiesiła mi się na cały wieczór na szyji, a w nocy Lucyfer pilnował mnie zajmując prawie całą poduszkę:)
...back to reality nie jest taki zły...jest czwartek i świeci gorące Słońce...ja jeszcze w pracy...Grześ dopracowuje brzmienie naszej płyty...JUŻ NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ JAK BĘDĘ TRZYMAĆ JĄ W DŁONIACH:)...napiszę jak będzie można ją kupić, khy khy:)
p.s.Aga wracaj(cie) juz do nas...pomidor:)