....MÓJ GRZEŚ, MOJA BANDA, MÓJ TRANSFUZJON, MOJE LATAJĄCE PSY I KOTY, MOJE OCHAJO, MOJE ŻYCIE.

niedziela, października 16, 2005

the heart ask pleasure first

...
the heart ask pleasure first...gram to,gram na moim fortepianie
gram to i jeszcze tamto,jeszcze coldplay i będę grać więcej i lepiej
będę grać,bo potrafię,bo sześć lat tą umiejętność pogłębiałam
i teraz zamierzam wrócić do tego,grać tak jak kiedyś
grać lepiej...
jest tyle pięknych nut,które odświeżam i nowych,które dzięki dobrodziejstwu internetu zdobywam...

właśnie zadałam Jadzi pytanie,czy ja w ogóle powinnam się decydować na wydanie na świat człowieka przy takim zryciu mózgu jaki posiadam...
spytałam ją,ponieważ wszyscy jesteśmy pod wielkim wrażeniem ostatnich wieści Wrony i Wronisiowej,którzy spodziewają się potomstwa:):)
i pisząc te słowa łzy strumieniami leją mi się po policzkach,bo ja już pragnę maleństwa
bo mam przecież już kilka ślicznych malutkich ubranek...
bo przecież mam nawet fantastyczne oldskulowe ciążowe gacie i to nie jedne
ale po prostu nie wiem,kiedy będziemy sobie mogli pozwolić na dzieciątko
Olaf lub Kalina...to moje ostatnie imienne hity...
no więc pytam Jadzię:"ja nie wiem czy ja powinnam sie decydowac na dziecko przy takim zryciu mózgu?"

nie każdy musi być przecież całkiem normalny...
Kalina może być zryta i Olaf może być pokręcony
nie wiem,do którego z nas się upodobni
czyje cechy będą ich wyróżniać i czyje wady szpecić...

tymczasem wracam do fortepianu

niedziela, października 09, 2005

najdobrzejszy

jest już prawie połowa października...actimel,witaminy oraz zjadane w ilościach ogromnych owoce i warzywa nie
wydłużą czasu działania Słońca,które za szybko zachodzi...letnie dni były dla mnie za krótkie,a te jesienne do bólu
skracają życie...wyspałam się dzisiaj jak dawno mi się to nie zdarzyło...obudził mnie o godzinie 11:30 okrzyk
Zbenka,oznaczający,że Siemion właśnie przekroczył progi naszego skromnego domostwa...wygląda jakby wrócił z
Ukrainy,a nie Holandii...mam nadzieję,że Aga użyje na tyle przekonywujących argumentów,żeby odwiedził fryzjera i
przypomniał sobie o wynalazku jakim jest maszynka do golenia,może być najańsza jednorazówka

zaniedbałam Cię,mój internetowy pamiętniku,chociaż wciąż tyle się dzieje...każdy dzień warty jest opowiedzenia,
należy mu się kilka zdań...to straszne nie móc być wysłuchanym...już samo to,że mam kogoś,komu mogę opowiedzieć
dzień jak odcinek serialu, jest ogromnym szczęściem,czyż nie??
mówię dużo,za dużo,czasem mądrze,a często tak głupio,że nadałoby się zawisnąć z sufitu na haku,ale przecież
uzmysłowienie sobie własnej głupoty jest już wystarczającym zadośćuczynieniem...więc jedziemy dalej

Grzesiek jest moim najmądrzejszym,najcierpliwszym,najbardziej uważnym i najszczerszym słuchaczem!generalnie Grzesiek
to jest coś najwspanialszego,co może sobą reprezentować człowiek i coś najdobrzejszego,co dostałam od życia!
mam teraz bardzo ograniczony dostęp do mojego szczęścia,bo wychodzi z domu o 7:30,a wraca o 22:00 przy dobrym
wiatrach...przy późnym obiedzie,jaki zjada Grześ, mówimy co się przez ten dzień wydarzyło,co nas rozśmieszyło, co zaniepokoiło,co zaskoczyło,a co było po prostu takie samo...

...i zawsze zasypiamy z uśmiechem na ustach,że mamy siebie,bo tak jest dużo łatwiej znosić kopy od życia i cieszyć się każdym dniem,który jest taki krótki,a będzie coraz ciemniejszy i zimniejszy...